środa, 18 kwietnia 2012

Prolog

Minęło wiele lat ciszy w ciasnych korytarzach, znajdujących się w najgłębszej części zamku, głęboko pod ziemią, nim zostały one przerwane przez ciężkie kroki i głośne, niespokojne oddechy dwóch strażników. Ich rozszalałe serca chciały wyrwać się z klatek piersiowych, a niepewność zdawała się spowalniać ruchy, jakby owijała się wokół ich ciał. Jedyne wątłe światło pochodzące od pochodni oświetlało im mały kawałek korytarza, by na końcu ukazać żelazne drzwi. Były one zdobione starożytnymi runami, które do tej pory spełniały swoją funkcję. Ani razu od zapieczętowania nie wypuściły, ani nie wpuściły nikogo do ciemnych i jeszcze zimniejszych lochów, gdzie dla większości ludzi strach byłby codziennością, a śmierć – wyczekiwanym przyjacielem.
-Dalej nie przejdziemy – odezwał się jeden ze strażników, mając nadzieję, że jego głos nie zadrżał. Wtedy po raz pierwszy o swoim istnieniu dała znać trzecia osoba, której żaden krok nie przeszkadzał ciszy i spokoju wilgotnych, ciasnych korytarzy. Gdy jego postura zarysowała się przez chwilę w blasku ognia, po chwili zniknęła, razem ze wszystkim, w ciemnościach. Wilgotny korytarz wypełniła wszech otaczająca czerń, która dla strażników stała się największym koszmarem. Poczuli ciarki na swoich ciałach, jakby w mroku czaiły się istoty, których samo istnienie wzbudzało nagłą chęć ucieczki. Mrok szeptał im opowieści o ich marnym losie, które odbijały się w ich umysłach. Jedynie mężczyzna, którego zmysły były ponad ludzkimi, który przechodził większe piekło niż zwykła ciemność, był pewien swoich czynów.
Ethan najchętniej pozbyłby się nieudolnych strażników, których strach poczułby z odległości kilometra. Cuchnęli nie do zniesienia, powodując chwilowy grymas na jego twarzy. Wyszeptał wiele słów w dziwnym i starożytnym języku Verdis, którego nauczył się w pierwszych latach swojego życia. Nie wielu go znało w dzisiejszych czasach, a na pewno nie strażnicy, którzy na szept zareagowali jeszcze gorzej. Myśleli, że to śmierć już się o nich upomina, szepcząc im czułe słówka na dobranoc. Chłopak skończył mówić, a wszystkie runy rozbłysły szkarłatnym blaskiem, co ukazało, że wspólnie układały się w skomplikowany wzór róży. Ethan wziął głęboki oddech, podziwiając piękno kwiatu i jego kolców. To był jej symbol. Mieli się spotkać po tylu latach... Kpiący uśmiech wpłynął na jego twarz. Wątpił, by ona się ucieszyła. Dlatego wszystko tak starannie zaplanował. Czy tego chciała, czy nie, ich los znowu się łączył. Zależało mu na osiągnięciu swojego celu, a z tego co mu przekazano, potrzebna będzie jej pomoc.
-Kiedy ją wyprowadzę, będziecie musieli zadbać, by wszystkie pochodnie w zamku były zgaszone i panowała bezwzględna cisza – rozpoczął mówić do strażników stanowczym tonem. - Jeżeli cokolwiek nie pójdzie po mojej myśli, zostawię was tutaj na pewną śmierć. I uwierzcie mi, mrok i cisza będą waszymi najmniejszymi problemami – nie oczekując na jakąkolwiek reakcję, przyłożył dłoń do wilgotnej, żelaznej bramy, której chłód poczuł aż w kościach. Skoncentrował swoją wewnętrzną energię na złamaniu pieczęci. Moce, z jakimi przyszło mu się zmierzyć, nie chciały go przepuścić. Na dłoni pojawiło się głębokie rozcięcie, z którego ciepła krew powoli spływała po żelazie, zabarwiając je na burgund oraz zlewając się z runami wciąż promieniującymi coraz to ostrzejszą czerwienią, która wkrótce zaczęła oślepiać zebraną trójkę. Ethan jednak się nie zniechęcał i nie cofał. Zamknął oczy i czekał, ignorując ból. Po chwili wszystko ustało. Mrok pochłonął ponownie wszystko i wszystkich. Ciche zgrzytanie zawiasów przedarło się przez tę ciemność. On od razu ją poczuł. Ta energia... wszędzie by ją poznał. Gdy poszedł przed siebie, ujrzał w oddali błękitną poświatę. Przyśpieszył kroku, czując w sobie nagły przypływ adrenaliny. Zobaczył ją, unoszącą się w wielkiej kuli energii, którą sama wytworzyła, by przetrwać i nie dać satysfakcji swoim wrogom, którzy uwięzili ją w tym ponurym miejscu. W chłodnym świetle jej skóra nabrała bladego, stalowego odcieniu, a włosom brakowało dawnej ognistej barwy. Jednak wszystko miało do niej powrócić. Earline Whittard miała powrócić, chociaż wiele lat temu, została pozbawiona wolności i nigdy miała jej nie odzyskać.